Polski Związek Jeździecki

Serwis używa cookies.
Możesz je zablokować.

O KONIACH I LUDZIACH myśli nie zawsze wesołe - rewelacyjny tekst Tomasza Kwiatkowskiego

Za zgodą autora tekstu postanowiliśmy opublikować go na łamach naszego portalu, gdyż dawno nie napotkalismy tak fantastycznego opisu wprowadzenia do komunikacji z końmi. Każdy uczeń jazdy konnej powinien zapoznać się z tym artykułem, a słowa wziąć mocno do serca. Dla osób znających się na rzeczy dobra dawka humoru.
 A więc miłej lekturki...

"O KONIACH I LUDZIACH
myśli nie zawsze wesołe.


Szanowny czytelniku, jeśli kiedykolwiek najdzie Cię ochota na kontakt z koniem ( czy to własnym, czy cudzym ) pamiętaj, że żeby cokolwiek móc wyegzekwować od niego musisz się stać dlań szefem i autorytetem. A żeby to osiągnąć najpierw zastanów się jaki jest ideał szefa? Czy chętnie pracujesz dla (1)kogoś kto tylko krzyczy i używa przemocy, ale przy tym jest cienki fachman? Czy dla (2) miłego i ustępliwego, o którym wiadomo, że można go zrobć w konia ( niezależnie od tego, czy jest fachowcem w swojej branży)? Czy dla kogoś, kto (3) wie czego chce, umie to wytłumaczyć i wyegzekwować w sposób stanowczy ale nie brutalny, kto jest może wymagający i surowy, ale sprawiedliwy i potrafi zarówno docenić pracę jak i ustawić na baczność w przypadku olewania roboty? Myślę, że tego (1) nawet jeśli słuchasz i wykonujesz jego pożal się Boże polecenia to albo nie lubisz otwarcie, albo przy najbliższej okazji nasikasz mu do herbaty. Tego z nr (2) może i lubisz, ale wiadomo, że jak nie ma bata nad tyłkiem to się człowiek rozleniwia i wydajność pracy spada, a jeśli dodatkowo byłby to słaby fachowiec, no to już wogóle ma przerąbane... A nr (3)? samym swoim pojawieniem się powoduje większe skupienie na pracy, a jego autorytet jest tak naturalny, że nie podlega dyskusji, jednak jeśli by się znalazł ktoś kto chce podskoczyć to go taki szef szybciutko ustawi na baczność choćby i siłą, jeśli godność osobista nie wystarczy. No więc teraz wyobraź sobie, że koń ma tak samo, tylko on nie zna pojęcia "wylecieć z roboty", albo "obciąć premię", więc musisz przewyższyć go inteligencją i sprytem zawziętość zostawiając jako ostateczność ( siły jak by nie patrzeć koń ma więcej, tylko on o tym na szczęście najczęściej nie wie ).
Dobry szef to także ten, który nawet kiedy nie do końca zna się na robocie to potrafi dobrze ustawić zespół pracowników, więc nie przejmuj się tym, że nie jesteś najlepszym fachowcem- staraj się słuchać i rozumieć swojego konia, mając dla niego ten szacunek i sympatię, które wywołają wzajemność. Wiem, że czasem można trafić na osobnika, którego się po prostu organicznie nie trawi ( i ta niechęć jest wzajemna, a nie wynika z przyczyn zewnętrznych ) wtedy po prostu lepiej zmienić konia- kto inny będzie go kochał nad życie i też z wzajemnością, albowiem "każda potwora znajdzie swego amatora".
KOŃ DOSKONALE WYCZUWA INTENCJE I EMOCJE
więc Twój ewentualny wrzask, którym spróbujesz nadrobić niepewność lub lęk będzie odczytany prawidłowo- jako niesympatyczny sposób "udawania" groźnego. Koń nie udaje ( no może czasami, jak wie, że jeździec da się nabrać bo sam udaje ), Koń nie atakuje bez uprzedzenia, Koń mówi do ciebie każdym gestem ciała, uszu, głowy, a także mimiką twarzy. Przywitaj się z nowopoznanym koniem "po końsku", czyli dmuchając w chrapy a będziesz już krok do przodu. Ale jeśli koń będzie próbował Cię skubnąć musisz również spróbować go skubnąć... Takimi drobnymi działaniami ustawisz prawidłowe relacje w stadzie jakim jesteście Ty i Twój Koń.

Do komunikacji z koniem jeździec ma tzw "pomoce", czyli łydki, dosiad i wodze, oraz parę dodatków, które na razie pominę. Stosowanie tych pomocy w różnych proporcjach i z różnym natężeniem daje bardzo bogaty język, którym możemy się z koniem precyzyjnie i delikatnie porozumiewać pod warunkiem, że to co robimy nie jest naszym monologiem tylko dialogiem między nami i koniem. My coś robimy- koń na to reaguje. Koń coś robi- my na to reagujemy szybko i łagodnie, ale jak trzeba to zdecydowanie. W końcu to my tu mamy rzadzić.
Stosowanie wyłącznie wodzy przy napiętej "górze" ( ramiona, barki, łopatki, ręce) przy nogach zapartych o strzemiona i tyłku wywalonym prawie za siodło to tak jak próba rozmowy przez zacisnięte zęby i przy użyciu wyłącznie samogłosek. Komunikat niby nadajemy, ale jest on dla konia zupełnie nie czytelny. Podobnie jest kiedy jeździec mówi wodzami co innego niż dosiadem i nogami ( celowo używam slowa "nogami", bo oddziaływują na konia nie tylko łydki, ale także uda i kolana ).

Zachwycamy się Montym Robertsem i jego "magicznymi" sztuczkami czyli najbardziej naturalną i oczywistą rozmową z końmi przy pomocy języka najbardziej dla koni zrozumiałego, bo ich własnego, ale ten podziw nijak się nie przekłada na to co z końmi robimy i jak się wobec nich zachowujemy. Prosty przykład: jeździec zaczyna jazdę od "ściągnięcia wodzy" czyli patrząc z końskiego punktu widzenia od zaciągnięcia ręcznego hamulca, następnie podskakując na grzbiecie konia,kopulując powietrze przed przednim łękiem i obkopując mu piętami żebra próbuje skłonić zwierzę do ruchu naprzód. Kiedy biedne stworzenie boże nie wykonuje "polecenia", lub wykonuje ale zupełnie nie tak jak sobie "jeździec" zaplanował -słyszy :"no co robisz ( albo gdzie idziesz) ty głupi koniu". Ale gdyby ten "jeździec" użył swoich komórek mózgowych we właściwym celu może by zrozumiał, że właśnie w ten sposób koń mu powiedział:"no co mi robisz głupi człowieku!Może byś się zastanowił czego ode mnie chcesz i powiedział mi to w sposób dla mnie zrozumiały"
Przy okazji to samo ma się do instruktorów zaczynających naukę jazdy od hasła :"No ściągnij mu wodze!". Ściągnąć to by takiemu Instruktorowi gacie i nakłaść do dupy, może by się mózg uaktywnił.
Czy wchodząc do kawiarni na małą czarną z koniakiem walicie kelnera w pysk, kopiecie w żebra i składacie zamówienie po chińsku żądając ryżu w sosie z psa mielonego razem z budą?

Inna sprawa, choć się wiąże:
często nawet u tzw lepszych jeźdźców ( a raczej u takich, którzy się za lepszych uważają ) dosiad nie jest dosiadem, tylko dostojem czubkami palców na strzemionach (świadomie piszę "na" a nie "w") i dowisem na wodzach- efektem jest totalnie niesterowny koń uciekający w kierunku zupełnie dowolnym przed bólem pyska i pleców, oraz kompletny brak równowagi u jeźdźca, co w połączeniu z nieprzewidywalnością kierunku ruchu konia prędzej, czy później powoduje rozstanie. Nie pamiętam który z mądrych trenerów napisał, że lonżowanie powinno trwać dotąd, aż jeździec będzie umiał porządnie siedzieć w każdym chodzie i miał stabilną rękę, wtedy dopiero można powierzyć mu wodze. To byłby ideał, niestety komercja ma swoje prawa i najczęściej daje się samodzielnie prowadzić konia już po kilku lonżach, lub nawet zupełnie bez. Też to robię z klientami, którzy nie chcą się uczyć tylko powozić d.... w lesie, ale wtedy dostają kulbakę, lub pasek na szyję konia, żeby się mieli czego trzymać, a wodze zostawiamy zupełnie luźne i jedziemy stępem. Jednak jeśli ktoś się chce nauczyć to klepie d... do bólu! I do skutku!

Pacholę nieletnie płci żeńskiej zatrzymuje konia i robi regularną piłę- pytam :" co chcesz w ten sposób uzyskać?" mówi,że chce "żeby koń miał tak ładnie głowę ustawioną jak pod panem, albo panią Justyną". Ciekawe jak to wymyśliła bo nie tak była uczona. Ustawienie koniowi głowy do pionu ma sens tylko wtedy, gdy wynika z podstawienia zadu i rozluźnienia grzbietu i szyi na skutek "najechania" konia na lekko zamkniętą rękę, czyli przekładajac na motoryzację z przygazowania na wyciśniętym sprzęgle ( może to nie jest najszczęśliwsze porównanie, ale chwilowo nie mam lepszego ). Ciekawy jest mechanizm powstawania takich "pomysłów" - pamiętam, że sam jako żółtodziób wpadłem na ten sam sposób wbrew mądrym i światłym radom trenerów, a nawet pomimo ciężkiego opieprzu jaki za to zbierałem. Zastanawiam się czy to wynika ze słabości pomocy popędzajacych, czy ze zbytniej wiary w działanie rękami, czy wiedza i zrozumienie mechanizmów działania konia wklepuje się w jeźdźca od strony siadnej wraz z odbytymi dupogodzinami? Chyba to właśnie jest ta "tajemnica wiary", trzeba długo obserwować konie, żeby zacząć je rozumieć i przestać chcieć działać na skróty. Trzeba też sporo pokory, żeby zrozumieć, że skoro koń nie reaguje na nasze działania zgodnie z naszymi oczekiwaniami, to nie należy działać mocniej, tylko trzeba zadziałać inaczej!!!
Naturalne jest u człowieka robienie wszystkiego rękami- i to jest pewnie główna trudność jazdy konnej- przestawienie się na działanie nogami i dosiadem z minimalizacją działania rąk.

Pozwolę sobie zacytować Tomka Banasiaka, z którego poglądami na temat jeździectwa najczęściej się zgadzam:
"Nie ma racji trener Mickunas odnosząc się z pogardą do "podróżujących na koniu".
Czy wiecie co to jest barowanie konia? To na przykład nabijanie kolcami drąga, który koń ma przeskoczyć, żeby "zapamiętał sobie", co to znaczy zahaczyć nogą o przeszkodę. Tego nie wymyślili podróżujący na koniu. To "fachowa" robota - pożal się Boże - profesjonalistów, którzy kochają swoje konie jak bokser worek treningowy. Tymczasem pewien niedostatek umiejętności jeździeckich u podróżujących na koniu jest dla tychże koni, od których nie wymaga się, żeby "szybciej, wyżej, dalej ..." - zupełnie niegroźny. Jest on z nawiązką wyrównywany przez prawdziwy podziw i szacunek dla tych wspaniałych zwierząt, przekładający się na prawdziwą troskę o nie przed, w trakcie i po jeździe.
Podróżujący na koniu: nie dajcie się zepchnąć na margines światka jeździeckiego!"
i z tym też się zgadzam, ale nie do końca. Myślę, że nie wszyscy "podróżujący na koniach" podziwiają i szanują swoje wierzchowce, czego przykłady niestety miewam u siebie- konie ledwo skrobnięte szczotką i obraza majestatu jak usiłuję to poprawić nie mówiąc o tym, żeby sami poprawili, siodło wrzucone na konia byle jak i podciągnięte pod włos, a po jeździe walnięte dobrze jeśli na wieszak, uzda powieszona za nie umyte wędzidło, lub rzucona na siodło, przy rozsiodływaniu brudny popręg ląduje z reguły na siedzisku, chociaż wystarczyłoby go odpiąć i umyć, koń nie roztarty itp itd. W większośći takich przypadków ludzie po prostu nie wiedzą ( nikt ich nie uczył ) jak to wszystko zrobić i na co zwracać uwagę i wystarczy wytłumaczyć , ale czasem to naprawdę przykro. I to wszystko nie są jakieś młoty czy debile tylko tzw. inteligencja. Na szczęście takich ekstremalnych przypadków jest mniejszość, ale nie trzeba być "sportowcem" żeby traktować konia jak przedmiot, albo przyrząd do robienia sobie dobrze. I na szczęście można być sportowcem a konie szanować i podziwiać, nawet jeśli się im na codzień ubliża od najgorszych bladzi. Zwłaszcza jak po raz kolejny tego dnia przełażą przez ogrodzenie, lub wystawiają nogę przez zamknięte okno, albo na przykład srają w kupkę siana, które właśnie wyniosłem na ośnieżony wybieg, żeby miały co żreć....

Zostałem sprowokowany do wyłuszczenia mojego poglądu na temat bezpieczeństwa jeźdźca: otóż uważam, że nie wtedy będzie człowiek na koniu bezpieczny, kiedy będzie tegoż konia trzymał kurczowo za pysk wisząc mu na wodzach. Efektem takiego zachowania jest przerażony, lub co najmniej obolały koń, który próbuje pozbyć się tego czegoś, co ciagnie go za pysk i łomocze po grzbiecie. Dobrze jeśli zawodnik jest na tyle ciężki i silny, że nie da się zrzucić, ale jeśli na takiego konia wsiądzie lekkie dziecko to bardzo szybko znajdzie się na ziemi. Z drugiej strony mamy sytuację, w której koń jest jeżdżony na luźnej wodzy a człowiek uczony od początku prawidłowego dosiadu i równowagi. Mamy więc konia, którego nic nie boli ( lub przynajmniej mało boli), a więc nie ma on powodu do pozbywania się jeźdźca, jest spokojny i ma zaufanie do człowieka ( z wzajemnością) więc można takiemu koniowi powierzyć nawet małe dziecko bez obawy, że coś złego się stanie. Oczywiście po jakimś czasie jeździec dochodzi do nabrania wodzy i jazdy na kontakcie, ale to następuje po uzyskaniu odpowiednio trwałej równowagi i stabilnego dosiadu, jest więc skutkiem, a nie sposobem jazdy, czy nauczania. Jeśli są co do tego jakieś wątpliwości to polecam lekturę książki trenera W. Mickunasa, W. Musellera, A. Paalmanna, A. Królikiewicza i jeszcze paru innych".

Autor Tomasz Kwiatkowski
www.kwiatkonie.pl



 
Powered by Arfooo directory © 2007 - 2023    Generated in 0.157 Queries: 8    Kontakt    Newsletter Regulamin